
Robert Burneika, czyli Hardkorowy Koksu opowiedział nam o swoich związkach z Polską i o znajomości Sejneńszczyzny.
Robert urodził się w Mankūnai w rejonie Alytus i tam mieszkają wciąż jego rodzice. Odwiedzając ich, przejeżdża stale przez nasz powiat i dalej kieruje się przez Łoździeje.
- Przejeżdżamy często przez Ogrodniki, tak często, jak jeździmy do rodziców w okolice Alytusa. Więcej zatrzymujemy się w Augustowie. Ogrodniki raczej mijamy, w jeziorku zawsze chciałem się wykąpać, ale jedziemy dalej na Litwę, bo mamy dzieciaki – córeczki Maję i Gaję, w wieku półtora i dwa i pół roku. Wiadomo, z nimi trzeba się spieszyć i tego czasu zawsze mało jest
– śmieje się Robert.
Kiedyś zajmował się sprowadzaniem samochodów z Niemiec i przejście graniczne wraz z okolicami dobrze zna i wspomina. To były wcześniej jego jedyne związki z Polską, jeśli nie liczyć... bajek z polskiej telewizji. Puszczał mu je tata w czasach, gdy jedyną alternatywą programów dla dzieci, dostępnych na Litwie, były te z radzieckiej TV.
Polski język i Polaków Robert poznał bliżej dopiero w USA, gdzie wyjechał, mając 21 lat, aby rozwijać sportową karierę, która już wówczas zapowiadała pasmo kulturystycznych sukcesów. Zaczął pracę w polskim warsztacie samochodowym, a także jako ochroniarz w dyskotece w New Britain w stanie Connecticut, gdzie również pracowało sporo studentów z Polski.
- To przez Amerykę trafiłem do Polski – mówi.
Wszystko zaczęło się, gdy filmik z Robertem, mieszkającym wówczas w Las Vegas, wrzucony na You Tube zyskał najpierw 3 miliony wyświetleń. „Hardkorowy Koksu pompuje na siłowni”, a w dodatku mówi po polsku zabawnym, przystępnym językiem, co sprawiło, że pokochali go fani. Potem posypały się zaproszenia z Polski, do show Szymona Majewskiego i Kuby Wojewódzkiego, na imprezy i zawody. W końcu było ich tyle, że w 2012 roku podjął decyzję o przeprowadzce do Polski.
W swoim domu przy trasie toruńskiej na warszawskiej Białołęce prowadzi własną siłownię, a od maja tego roku - także bar „Burneika Burger”, gdzie można zjeść burgery o nazwach dobrze znanych fanom Roberta - „Nie ma lipy”, „Jest pompa”, czy „Kanapeczka” dla osób z mniej hadkorowym apetytem. Litewski siłacz chce teraz rozwijać sieć burgerowni. Oferuje franczyzę w ramach swojego wypromowanego już konceptu biznesowego, zaprasza więc chętnych do otwierania lokali w innych miastach.
Co ciekawe, Burneika z żoną Kają mają w swoim lokalu sporo gości z Litwy.
- Jesteśmy przy trasie, każdy, kto nią przejeżdża, skręca, bo ma do nas trzy minuty. Bardzo mi miło widzieć gości z Litwy
– mówi najbardziej bodaj znany kulturysta w Polsce.
Fot. własna, R. Burneika przed swoją siłownią
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie