Reklama

W jeziorku w Ogrodnikach chciałbym się wykąpać

10/07/2022 08:07

Robert Burneika, czyli Hardkorowy Koksu opowiedział nam o swoich związkach z Polską i o znajomości Sejneńszczyzny.

Robert urodził się w Mankūnai w rejonie Alytus i tam mieszkają wciąż jego rodzice. Odwiedzając ich, przejeżdża stale przez nasz powiat i dalej kieruje się przez Łoździeje.

- Przejeżdżamy często przez Ogrodniki, tak często, jak jeździmy do rodziców w okolice Alytusa. Więcej zatrzymujemy się w Augustowie. Ogrodniki raczej mijamy, w jeziorku zawsze chciałem się wykąpać, ale jedziemy dalej na Litwę, bo mamy dzieciaki – córeczki Maję i Gaję, w wieku półtora i dwa i pół roku. Wiadomo, z nimi trzeba się spieszyć i tego czasu zawsze mało jest

– śmieje się Robert.

Kiedyś zajmował się sprowadzaniem samochodów z Niemiec i przejście graniczne wraz z okolicami dobrze zna i wspomina. To były wcześniej jego jedyne związki z Polską, jeśli nie liczyć... bajek z polskiej telewizji. Puszczał mu je tata w czasach, gdy jedyną alternatywą programów dla dzieci, dostępnych na Litwie, były te z radzieckiej TV.

Polski język i Polaków Robert poznał bliżej dopiero w USA, gdzie wyjechał, mając 21 lat, aby rozwijać sportową karierę, która już wówczas zapowiadała pasmo kulturystycznych sukcesów. Zaczął pracę w polskim warsztacie samochodowym, a także jako ochroniarz w dyskotece w New Britain w stanie Connecticut, gdzie również pracowało sporo studentów z Polski.

- To przez Amerykę trafiłem do Polski – mówi.

Wszystko zaczęło się, gdy filmik z Robertem, mieszkającym wówczas w Las Vegas, wrzucony na You Tube zyskał najpierw 3 miliony wyświetleń. „Hardkorowy Koksu pompuje na siłowni”, a w dodatku mówi po polsku zabawnym, przystępnym językiem, co sprawiło, że pokochali go fani. Potem posypały się zaproszenia z Polski, do show Szymona Majewskiego i Kuby Wojewódzkiego, na imprezy i zawody. W końcu było ich tyle, że w 2012 roku podjął decyzję o przeprowadzce do Polski.

W swoim domu przy trasie toruńskiej na warszawskiej Białołęce prowadzi własną siłownię, a od maja tego roku - także bar „Burneika Burger”, gdzie można zjeść burgery o nazwach dobrze znanych fanom Roberta - „Nie ma lipy”, „Jest pompa”, czy „Kanapeczka” dla osób z mniej hadkorowym apetytem. Litewski siłacz chce teraz rozwijać sieć burgerowni. Oferuje franczyzę w ramach swojego wypromowanego już konceptu biznesowego, zaprasza więc chętnych do otwierania lokali w innych miastach.

Co ciekawe, Burneika z żoną Kają mają w swoim lokalu sporo gości z Litwy.

- Jesteśmy przy trasie, każdy, kto nią przejeżdża, skręca, bo ma do nas trzy minuty. Bardzo mi miło widzieć gości z Litwy

– mówi najbardziej bodaj znany kulturysta w Polsce.

Fot. własna, R. Burneika przed swoją siłownią

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo sejny.net




Reklama
Wróć do