
Urząd Marszałkowski w Białymstoku planuje dopuszczać na Pojezierzu Sejneńskim zabudowę przy linii brzegowej w odległości mniejszej niż 100 metrów. O sprawie poinformował na wczorajszej sesji wójt gminy Sejny, Dariusz Łostowski.
Wójt zreferował radnym wynik spotkania samorządowców m.in. z Sejneńszczyzny z wicemarszałkiem województwa podlaskiego, Markiem Olbrysiem, radnym sejmiku Waldemarem Kwaterskim a także z pracownikami departamentu gospodarki przestrzennej.
- Doszliśmy do wspólnego stanowiska, że jednak te odległości w poszczególnych miejscach trzeba zmienić. Teraz w każdym miejscu te sto metrów musi być zachowane. Działka po działce będziemy to analizować, przedstawiać do Urzędu Marszałkowskiego, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i wówczas na poszczególne działki Urząd Marszałkowski podejmie stosowną uchwałę. W zależności od prac ekspertów może to być 20, 30, 50 metrów. Dla nas to bardzo ważna sprawa z tego względu, że jest wiele takich przypadków, gdy ktoś kupuje działkę o długości 100 metrów i on nic nie może zrealizować - mówił wójt Łostowski. Dodał, iż praktyka w innych samorządach pokazuje, że taka analiza poszczególnych przypadków może potrwać około roku.
Spotkanie odbyło się z inicjatywy Marty Zdanowicz - mieszkanki gminy Giby, Waldemara Kwaterskiego - radnego sejmiku i Dariusza Łostowskiego - wójta gminy Sejny.
Na obszarach chronionego krajobrazu nie wolno budować bliżej niż 100 metrów od brzegów jezior, rzek i innych cieków wodnych. Z zasady ma to zapobiec wyciekom z obór i chlewni, nieszczelnych przydomowych szamb i innym podobnym negatywnym wpływom ludzkiego sąsiedztwa na środowisko naturalne. Jednak ustawodawca scedował ostateczne decyzje w tej sprawie na sejmiki województw. Jak widać, w Podlaskiem marszałkostwo zamierza z tej możliwości skorzystać.
Fot. arch.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
W końcu do nich dotarło, że obecne przepisy o 100 metrach odległości powodują niszczenie krajobrazu. Zamiast zgodnych z prawem ładnych domków ludzie stawiają jakieś ulepy z przyczep holenderskich, które wyglądają, jak jedno wielkie gówno.
W końcu i na Podlasie Europa dotarła. Może w końcu znikną namioty garaże, kombinowane domki i inne. Przynajmniej ścieki wtrafią do szamba!
Przez te przepisy tworzy się patologia w postacie domków stawianych po taniości, bo nielegalnie bliżej brzegu. Ludzie stawiają takie ulepy, ale o żadnym szambie/oczyszczalni nie myślą, bo to mija się z celem przy ryzyku nakazu rozbiórki. Przepis o 100 metrach nie dość, że jest martwy, to jeszcze powoduje więcej szkody, niż się niektórym wydaje. Od zakłóceń krajobrazu szopo-przyczepami po nieprawidłowe odprowadzanie nieczystości.