
Ryby, królujące dawniej na postnych stołach, zaczynają być towarem luksusowym. Kiedyś zaś na naszych jeziorach odbywały się wielkie połowy ryb, a w XVIII wieku odbyła się nawet o to regularna bitwa.
Przed trwającymi świętami firmy badawcze sprawdzały wpływ inflacji na to, co Polacy podadzą na wigilijne i bożenarodzeniowe stoły, a z czego zrezygnują z powodu drożyzny. 45 proc. badanych w pierwszym rzędzie postanowiło odpuścić sobie przygotowanie ryby po grecku, co nie dziwi w obliczu cen morskich ryb w sklepach.
Pomyśleć, że niegdyś tutejsze jeziora opływały w ryby, a dostęp do ich toni i możliwości połowu mógł być przyczynkiem do regularnej bitwy! Taka rozegrała się w 1770 roku i została opisana przez ks. Władysława Kłapkowskiego w pracy "Konwent dominikanów w Sejnach". Jezioro Berżnik, które wcześniej należało do starostwa berżnickiego, nieznanymi drogami znalazło się we władaniu dominikanów. Pewnej zimy, gdy przystąpili oni do połowów niewodem spod lodu, zostali zaatakowani przez ludzi nowego starosty berżnickiego, Olędzkiego.
Na jeziorze rozegrały się dantejskie sceny, które potem obie strony konfliktu opisywały przed sądem grodzkim w Grodnie. Ks. Wróblewski miał obite kijem plecy i palec zraniony szablą. Pozostali ludzie klasztorni dostali tyle razów kijami, że plecy ręce i nogi mieli całkiem sine i opuchnięte, jeden z nich "śmiertelnie na łóżku leżał", inny zaś "ledwie przejść może", a Jan Bielewicz miał "przełamaną rękę". Okrucieństwo napastników wiązało się z tym, że byli pijani. Komisarz starościński, Narkiewicz, miał spoić ich, mówiąc "Bij, zabij, nie uważaj, czy ksiądz, czy chłop".
Reprezentanci starosty podnosili przed sądem, że po stwierdzeniu, iż dominikańscy ludzie pod wodzą księdza Wróblewskiego najechali jezioro, zażądali od nich odstąpienia, ale to ksiądz kaznodzieja miał chwycić za "kół" i rozpocząć walkę, wskutek czego ostatecznie odebrano im sieć i broń, w tym trzy strzelby, muszkiet, fuzję.
Dominikanie ze swoją szkodą oparli się także o instancję kościelną w Grodnie. W imieniu biskupa Massalskiego ludzie starosty otrzymali nakaz ukorzenia się, oddania broni dominikanom i dania im satysfakcji. Nie zrobili tego w ciągu nakazanych trzech dni, a więc ks. Wróblewski podczas mszy w sejneńskim kościele obłożył ich klątwą.
Fot. ilustr. ryc. Polona
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie