
Wczoraj wieczorem rząd wprowadził stan epidemii. Przedłużył okres zamknięcia szkół, może powoływać nowe osoby do walki z epidemią i podwyższył kary za złamanie warunków kwarantanny z 5 tys. do 30 tys. zł. Czym różni się kwarantanna od nadzoru epidemiologicznego i kto pilnuje, czy się im poddajemy?
Na wczorajszej konferencji prasowej premier poinformował o wprowadzeniu stanu epidemii, czyli stopień wyżej od poprzedniego stanu zagrożenia epidemicznego. Szkoły pozostaną zamknięte do Wielkanocy (12-13 kwietnia), tak samo długo ma potrwać ogólnokrajowa dobrowolna kwarantanna, określana hasłem "Zostań w domu". Wojewodowie mogą teraz powoływać do walki z epidemią wszelkich fachowców, co do których uznają, że mogą być pomocni w ograniczeniu rozprzestrzeniania się wirusa.
Co z kwarantanną nakazaną przez służby epidemiologiczne i władze? Rząd za jej złamanie zwiększył wczoraj kary z 5 tys. zł do 30 tys. zł. Warto tu odróżnić kwarantannę od nadzoru epidemiologicznego.
Kwarantanna to przymusowe czasowe odosobnienie. Dotyczy ona osób zdrowych, które miały bliski kontakt z osobami zakażonymi, i z podejrzeniem zakażenia koronawirusem, a z datą od 15 marca została wprowadzona dla wszystkich obywateli Polski, wracających z zagranicy. Te osoby mają obowiązek pozostania w swoim miejscu zamieszkania (lub jeśli nie chcą narażać bliskich, to w miejscu wyznaczonym przez władze, służby itp.) przez 14 dni od momentu kontaktu z osobą zakażoną lub podejrzaną o zakażenie koronawirusem, również od momentu powrotu z zagranicy. Osoba taka ma kategoryczny zakaz opuszczania miejsca zamieszkania. Nie wolno jej wychodzić do sklepu, do lekarza, wyprowadzać psa,ani przyjmować gości. Musi kontrolować swój stan zdrowia, a w razie gorączki, kaszlu lub problemów z oddychaniem powinna bezzwłocznie poinformować telefonicznie stację sanitarno-epidemiologiczną.
Umundurowani policjanci przynajmniej raz na dobę sprawdzają, czy osoby objęte tym ograniczeniem znajdują się w miejscu kwarantanny i czy nie potrzebują pomocy, np. w postaci żywności. Zebrane informacje przekazują do służb sanitarnych, opieki społecznej itp.
- Policja codziennie otrzymuje też zgłoszenia od mieszkańców, którzy podejrzewają, że ich sąsiedzi łamią obowiązek kwarantanny. Stróże prawa sprawdzają każdą taką informację. W większości przypadków, osoby poddane domowej izolacji stosują się do postanowień decyzji, jednak zdarzają się również przypadki bardzo nieodpowiedzialnego zachowania mieszkańców, którzy opuszczają miejsce swojej kwarantanny, nie zważając na zalecenia służb oraz na zdrowie i życie innych osób - pisze Komenda Główna Policji.
Warto tu dodać, że rząd zamierza wprowadzić specjalną aplikację, która będzie monitorować pozostawanie osób w kwarantannie na wyznaczonym im miejscu.
Od kwarantanny należy odróżnić nadzór epidemiologiczny. Dotyczy on osób, które nie miały bezpośredniego kontaktu z osobą chorą lub z podejrzeniem zakażenia koronawirusem, jednak przebywały np. w tym samym budynku co osoba zakażona i dlatego na wszelki wypadek zaleca się im monitorowanie stanu zdrowia i zawieszenie kontaktów towarzyskich. W takiej sytuacji nadzór wprowadzony zostaje w porozumieniu z pracownikami inspekcji sanitarnej i po przeprowadzonym wywiadzie epidemiologicznym. Osoba podlegająca takiemu nadzorowi powinna pozostać w domu przez 14 dni, wskazane jest, aby zawiesiła kontakty towarzyskie oraz do minimum ograniczyła wychodzenia z domu. Przez te 14 dni osoba pod nadzorem kontroluje swój stan zdrowia, a w razie wystąpienia objawów, kontaktuje się z sanepidem.
W przeciwieństwie do osób w kwarantannie, osoby pod nadzorem nie są sprawdzane przez Policję. Za opuszczenie mieszkania nie grożą im kary. Nadzorem są z reguły objęte osoby, które wróciły z zagranicy do 15 marca, a nie były w miejscach-ogniskach koronawirusa, nie stykały się z chorymi i nie miały objawów.
O tym, kto objęty jest kwarantanną, a kto nadzorem epidemiologicznym nie decydujemy sami. Sami jednak wiemy najlepiej, jak się czujemy i na jakie ryzyko byliśmy wystawieni. Dlatego służby medyczne i sanitarne, strażacy i policjanci apelują: Nie okłamuj ratowników. Deklarują udzielenie pomocy, ale chcą się odpowiednio zabezpieczyć, aby móc nadal pomagać.
- Apelujemy, żeby wzywając nas na interwencję nie zatajać, że w domu jest obecna osoba z podejrzeniem zakażenia koronawirusem. Mając taką wiedzę będziemy mogli się zabezpieczyć i przyjechać z pomocą! Nasze bezpieczeństwo jest teraz także Waszym bezpieczeństwem! - piszą sejneńscy strażacy na swojej stronie internetowej.
Fot. arch.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie