
Niczym za wiele się nie przejmować, nie palić i nie pić, założyć rodzinę - oto przepis Stanisława Olszewskiego na długie i szczęśliwe życie. Urodzony 4 lipca 1922 roku senior obchodził huczne urodziny.
Pan Stanisław Olszewski ze Studzianego Lasu skończył w lipcu sto lat. Przepracował w lesie czterdzieści pięć lat, zaczynając jako robotnik – pilarz i pozyskujący żywicę, a następnie jako gajowy. Turystom spływającym Czarną Hańczą kojarzy się jednak z zupełnie inną funkcją. To słynny harmonista, który zupełnie bezinteresownie i zawsze z humorem witał ich przez lata, siedząc na nadrzecznym pomoście i grając na harmonii.
Pan Stanisław zaczął grać jako dwudziestolatek, w "nieludzkich" okolicznościach. Wywieziony na teren Prus Wschodnich, pracował najpierw na kolei w Argenhof koło Koenigsberga, czyli dzisiejszego Kaliningradu. Kupił sobie harmonijkę ustną i opanował grę na niej, bo mężczyźni, stłoczeni w baraku w ponad pięćdziesięciu, zmuszeni do niewolniczej pracy, szukali i potrzebowali jakiejś namiastki normalności, chwili oddechu i nadziei. Staszek nauczył się grać melodie usłyszane w radio i akompaniować pięknie śpiewającemu koledze. Z tamtego okresu zachował w repertuarze walc „Fale Dunaju”. Po czterech latach i ośmiu miesiącach niewolniczej pracy wspólnie z innym kolegą uciekł z Prus.
Wielka historia nie zamierzała jednak omijać go z daleka. Gdy ze świeżo poślubioną żoną Ireną świętowali wesele, na podwórze weszli Rosjanie i Polacy - NKWD i bezpieka. Okupieni wódką ustąpili jednak. Dzięki temu jesienią młoda para mogła bez przeszkód wziąć ślub w urzędzie gminy w Gibach, dokąd pan młody zawiózł ukochaną... rowerem.
Razem z młodszym o pięć lat, grającym na skrzypcach bratem Tadeuszem, Stanisław Olszewski „ogrywał” wesela i zabawy "papuciówki" w okolicy. Jednak moda zmieniała się z czasem, tradycyjne instrumenty wypierały elektryczna gitara i saksofon. Troski w rodzinie sprawiły, że harmonista wyniósł swój instrument na strych. Do pasji powrócił wraz z renesansem tradycyjnej muzyki. Wziął udział w Festiwalu Muzyki Tradycyjnej „Oj wiosna ty wiosna” i przyjął sobie jako stały zwyczaj umilać grą spływy kajakowe. Wieczorne koncerty słyszane były aż w Sarnetkach!
Jaki jest przepis pana Stanisława na długie życie?
- Niczym wiele się nie przejmować. Że się zdaje, że już bieda, że już człowiek podupada, ale to trzeba sobie darować, że to będzie dobrze
– mówił jubilat dekadę temu, podczas swoich 90 urodzin.
Nie bez znaczenia jest brak nałogów (pan Stanisław rzucił palenie po dwudziestu kilku latach ulegania tej słabości) i posiadanie dużej rodziny. Taka właśnie rodzina, od dzieci po praprawnuki i licznych kuzynów, towarzyszyła mu w uroczystości setnych urodzin, gdy gratulacje złożył mu także obecny wcześniej w Gibach premier RP Mateusz Morawiecki.
Fot. arch. własna/ S. Olszewski nad Czarną Hańczą, we własnoręcznie wykonanej łodzi-dłubance z pnia sosny.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie