
Dziś w Puńsku odbędzie się gra terenowa dla uczczenia Dnia Książkonosza, który przypadał 16 marca. Chętni, nie zważając na chłód, będą szli pięcioma szlakami, tak jak przemytnicy litewskich książek sprzed 150 lat, którzy carowi się nie kłaniali.
To druga edycja tej gry i druga, zorganizowana w epidemicznych okolicznościach (pierwsza odbyła się w lipcu 2020 roku). Biorący w niej udział mają relacjonować przejście różnych pod względem trudności tras, robiąc na dowód zdjęcia i przedstawiając je organizatorom. Otrzymają pamiątkowe medale i koszulki, a także katalog wystawy "Dziedzictwo i Przyszłość", otwartej wczoraj w puńskim Domu Kultury Litewskiej.
W 1865 roku minister spraw wewnętrznych Imperium Rosyjskiego wydał okólnik z zakazem druku w języku litewskim z użyciem łacińskiego alfabetu. Odtąd książki litewskie miały być wydawane tylko grażdanką, uproszczoną wersją cyrylicy. Celem było całkowite kulturalne zdominowanie Litwy, którą władcy imperium uznawali za ziemie rdzennie rosyjskie i pragnęli "przywrócić" je prawosławiu.
Mało kto chciał czytać legalne pisma, modlić się z modlitewników i korzystać z kalendarzy, bardzo popularnych wtedy w gospodarstwach rolnych, skoro były wydrukowane znienawidzoną ruską czcionką. Przeciwnie, decyzja ministra Pietra Wałujewa spowodowała, że w Litwie narodził się ruch przemytniczy książek i czasopism. Nielegalne, a pożądane przez litewskojęzycznych czytelników wydawnictwa były drukowane np. w Tylży w Prusach, na terenie tzw. Małej Litwy i potajemnie zwożone w pobliże granicy, a następnie ukrywane np. w karczmach.
Stamtąd przenosili je przez kordon w workach tak zwani knygnešystė - książkonosze, czyli kolporterzy książek. Pokonywali oni bagna i strumyki, maszerowali, unikając uczęszczanych dróg, mając na plecach nawet ponad 30-kilogramowy ciężar. W przypadku złapania książkonoszowi groziło zesłanie na Syberię, do 5 lat uwięzienia, a niejeden z nich został zastrzelony przez graniczne patrole żandarmów.
W ten sposób druki, także te nawołujące do zrzucenia jarzma rusyfikacji, trafiały praktycznie do każdej wsi i miasteczka, gdzie mieszkali litewskojęzyczni odbiorcy i po przeczytaniu były skrzętnie chowane, np. w wydrążonych nóżkach mebli, podwójnych dnach szuflad. Wpadka podczas przeszukania oznaczała bowiem zsyłkę.
Na Sejneńszczyźnie także nie brakowało książkowych dostarczycieli, a w Puńsku zajmowały się tym m.in. kobiety, siostry Kraużlisówny. Jednym zaś z centrów kolportażu, z którego wydania "łacinką" po litewsku rozchodziły się pod strzechy, było np. seminarium duchowne w Sejnach.
Opór przeciwko narzuconej regule tylko podsycił w Litwinach narodowego ducha. Warto dodać, że w rusyfikacyjnych zapędach władze imperium dążyły do skłócania Litwinów i Polaków, fundując stypendia dla zdolnej litewskiej młodzieży w uznanych rosyjskich uniwersytetach - w Petersburgu i Moskwie. Ta jednak, w toku kształcenia, zaczynała zdawać sobie sprawę ze swojej językowej i kulturowej odrębności, a w efekcie - angażować się w walkę o niepodległość Litwy.
Fot. Wikipedia/Książkonosz z Kalwarii na Żmudzi, Vincas Juska.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie