Reklama

W Azji, w Ałtajskim Kraju

08/02/2021 07:52

W lutym mija 81. rocznica rozpoczęcia masowych wywózek Polaków w głąb Związku Radzieckiego. Wśród Sybiraków była nauczycielska rodzina Tujakowskich z Sejn, która spędziła na Syberii siedem lat.

Pan Franciszek od 1926 roku uczył w Szkole Powszechnej w Sejnach, a w Jedynce "pod lasem" pracował od chwili jej wybudowania niedługo przed wojną. Gdy jego córka Alicja, przez bliskich nazywana Lilą, miała iść do trzeciej klasy w tej szkole, rodzina została wywieziona bydlęcym wagonem na Wschód. Najpierw trafiła do wyrębu tajgi, po 1941 roku musiała zmienić miejsce osiedlenia, trafiła wówczas na mniej nieludzkie warunki.

- W głębi Azji, w Ałtajskim Kraju mieszkaliśmy w ziemlance z "babuszką" – Ukrainką. Mama pracowała w fabryce sznurów, tato rąbał drewno w piekarni - wspominała pani Lilka.

W wieku 10 lat nauczyła się ona dziać na zarobek. Nici pochodziły z kradzieży - pracujące w fabryce Rosjanki aby przeżyć, wynosiły pod ubraniem przędzę i rozprowadzały ją wśród zesłańców. Osiedlone dzieci miały wieczorami lekcje, nauczał je pan Tujakowski na zmianę z innymi sybiraczkami. Warto pamiętać, że zsyłkom podlegały osoby wykształcone, nauczyciele i urzędnicy - władzy sowieckiej chodziło o to, aby w Polsce pozostali ci najbardziej podatni na ideologiczną manipulację...

Naukę pisania paradoksalnie ułatwiała ta właśnie ideologizacja życia w sowieckiej Rosji. Kupowano pięknie wydane dzieła Lenina, aby pisać na ich marginesach. Sprzedawczynie nie bardzo rozumiały, po co zesłańcom z Polski są "Woprosy leninizma", a wyjaśnić im prawdy nie można było ze strachu przed zadenuncjowaniem.

Powrót zesłańców do Polski, najpierw do Berżnik, później do Sejn, okazał się niełatwy.

- Ja się czułam obco, bo po tylu latach niewoli człowiek był jak dziki. Pamiętam, że kiedy wracaliśmy do Polski i zatrzymaliśmy się na pierwszej polskiej stacji w Medyce, to jak weszliśmy do kościoła, nie wiedziałam zupełnie, jak się zachować. Trudno mi było nadrobić zaległości - mówiła pani Lilka. Ze względu na lata przemieszkane za Uralem i rosyjski akcent dzieci ocalonych były traktowane nieufnie przez niektórych miejscowych. Jedna z nauczycielek nazywała Lilkę kacapką. Skarżyć się, czy choćby publicznie wspominać o niedoli życia na Syberii nie można było aż do lat 90.

Pan Franciszek, a po ukończeniu studiów także jego córka zajęli się nauczaniem. Starsi sejnianie mogą wciąż pamiętać lekcje z panem Tujakowskim, ci w średnim wieku - książki, jakie w bibliotece szkolnej "pod lasem" podsuwała im profesor od geografii, pani Alicja - Lila.

Fot. z archiwum rodziny Tujakowskich/ Grono pedagogiczne sejneńskiej "jedynki", w dolnym rzędzie od lewej - A. Tujakowska, od prawej - F. Tujakowski.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Zbyszek Auron - niezalogowany 2021-02-08 13:34:24

    Wspaniali ludzie Pan.Tujakowski wiecznie uśmiechnięty pogwizdujacy, nucacy.Pani Lila wymagająca, sprawiedliwa potrafiła nauczyć geografii jestem z niej mocny do dziś. Jestem im wdzięczny za przekazaną wiedzę.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • sejny.net - niezalogowany 2021-02-09 08:46:32

    My z panem Tujakowskim mieliśmy tylko jedno, czy dwa zastępstwa, ale z panią Lilką regularne zajęcia w bibliotece na poddaszu starej Jedynki.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Andrzej ze Wschowy - niezalogowany 2021-03-18 19:25:42

    Bardzo się cieszę, że wspomina się Tujakowskich. Znałem ich w moich czasach szkolnych (1962- 1973) i bardzo szanowałem. Starszego pana za pogodę ducha i beztroskie pogwizdywanie, jego córkę Lilę, za nauczanie. Nic nie wiedziałem o ich syberyjskich przeżyciach, o wygnaniu. Takie były czasy, że nawet rodzice bali się dzieciom powiedzieć prawdę o "przyjaźni" z sowietami, o Obławie Augustowskiej, bo przecież mogły to potem wygadać w szkole. Szkoda! Cieszę się, że lubiłem ich mimo braku wiedzy o ich historii. Pani Lili zawdzięczam wiele. Na początku, chyba IV- V klasa, miałem u niej trójkę z geografii, ale niezależnie od tego wyczuła potencjał i zaproponowała mi udział w regionalnym konkursie międzyszkolnym. Po kolei, co parę dni przynosiła mi kolejne książki, które ja czytałem robiąc sobie notatki. Ten zeszyt mam do tej pory. Dzięki temu na konkursie dla kilku powiatów (Augustów, Sejny i Suwałki) razem z kolegą z Krasnopola zdobyłem pierwsze miejsce. Szkoła dostała nagrody, my także. Manierka gdzieś się zapodziała, ale niebieski plecak wciąż mam na strychu i chociaż leży wśród kilku innych, lepszych nawet, nie mam odwagi go wyrzucić. Był ze mną w wielu miejscach i gdyby umiał mówić...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo sejny.net




Reklama
Wróć do