
Zamknięcie granicy polsko-litewskiej ma swoje uzasadnienie sanitarne, jednak nie powinno odbijać się na naszych stosunkach. Ktoś już kiedyś podzielił Polskę i Litwę. Przypomnijmy sobie, jak to było.
Tym razem agresorem jest wirus, budzący tym większe obawy, że niewidoczny gołym okiem, a więc trudny do opanowania. Kiedyś napastnikiem było sowieckie państwo, które ustanowiło granice między Litewską Republiką Radziecką, a Polską. Granice te przecięły pola, rozdzieliły rodziny rozsiane po sąsiednich wsiach i mające ze sobą częsty kontakt. Odtąd wiele rodzin mogło jedynie obserwować z okien poprzez pas graniczny, jak na ich gruntach z roku na rok rośnie coraz wyższy las. Taką sytuację mieli np. mieszkańcy Buraków w gminie Puńsk i wielu innych wsi.
Tuż po wojnie granica Polski i ZSRR nie była strzeżona bardzo ściśle. Co więcej, ktoś, kto miał pole lub łąkę po drugiej jej stronie, mógł za zgodą żołnierzy przechodzić tam do pracy. Z ustnych przekazów wiemy, że rolnicy musieli zorganizować się w grupy i taka grupa pod uzbrojoną strażą była prowadzona na sianokosy, żniwa i do innych prac.
Co było absolutnie zakazane, to kontakt rozdzielonych rodzin. Nowi obywatele sowieccy litewskiego pochodzenia nie mogli zdradzać, jak im się żyje w ramach nowego "wspaniałego" ładu. Jednak wiedza ta była i tak powszechna. Znamy historię z gminy Sejny, w której kuzyni przychodzący na pole ze strony polskiej na odległość gestami dali litewskiej rodzinie znak, a następnie dyskretnie upuścili w gęstą trawę zegarek. Po radzieckiej stronie była to bezcenna waluta, za którą można było dostać lepszą żywność, leki, próbować wykupić się od wywózki itp. Żołnierze nie zauważyli tego manewru i upuszczony zegarek trafił we właściwe ręce.
Potem sowieci zbudowali na nowej granicy "sistiemę", zakończono rolnicze ekspedycje i kontakt wzrokowy z najbliższymi ustał. Nawet wzajemne przesyłanie listów nie było już więcej możliwe. Ten stan trwał wiele lat.
Dziś znowu granica jest zamknięta, a rolnicy z Polski nie mogą bez konsekwencji dostać się na swoje pola, położone po drugiej stronie. To realny problem. Wróg jest wspólny, pomóc może czasowa izolacja obu krajów, jednak nie powinna jej towarzyszyć wzajemna nieufność. Warto sobie za to przypominać, jaka radość towarzyszyła wejściu ich do strefy Schengen 21 grudnia 2007 roku i ówczesnemu otwarciu granicy.
Fot. Granica polsko-litewska.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Pisowcy to straszliwe nieudacznicy, rozwalają wszystko, dobre stosunki z sąsiadami i Unię.
Pisowców miejsce jest u Putina i Łukaszenki.
A co pisowcy wirusa wyprodukowali gościu jesteś chyba chory.
Pisowcy dopiero wyprodukują w Polsce koronowirusa jeżeli zorganizują wybory w maju.
Szanowni Państwo chyba zupełnie zboczyli z tematu? Przypominamy, że tutaj zajmujemy się tematem transgranicznej sympatii i czasowej izolacji.