
Mieszkańców okolic Sejn zaniepokoiły ruchy wokół nieczynnego miejskiego wysypiska śmieci w Konstantynówce. Niepokój wzbudził przyjazd tirów z napisami "odpady".
Rekultywacja terenu była zapowiadana wcześniej:
Temat pojawił się na przedsylwestrowej sesji rady miejskiej Sejn. Radny Tomasz Daniłowicz pytał o teren dawnego miejskiego wysypiska w Konstantynówce, m.in. czy miasto nadal nim zarządza. Jak mówił, sam zaobserwował tiry z oznakowaniem "odpady", a mieszkańcy zgłaszali mu, że kopiec nagromadzonych odpadów potroił swoją objętość.
- Jeżeli chodzi o zarządzanie, to Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej tym zarządza, a jeżeli chodzi o rekultywację, to w momencie robót ta firma zajmuje ten teren ze względu na to, że musi go zrekultywować. Te tiry przyjeżdżały z różną masą, którą trzeba było rozdystrybuować po całym terenie i w tym momencie trwa ponowne użyźnianie tej gleby. Jaka będzie końcowa decyzja co do tego miejsca i co jeszcze zamierzamy tam wykonać, to jeszcze nie ma konkretnej decyzji
- odpowiedział burmistrz Dorian Krause.
Zaproponował on oddanie głosu prezesowi Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej Mariuszowi Jagłowskiemu.
- Każdy pojazd, który przewozi jakiekolwiek odpady, musi mieć takie oznakowanie. Bez względu czy wieziemy jakieś odpady komunalne, szkło, papier, to musi być napisane „odpady.” I nie należy się o to martwić. Natomiast rekultywowane jest to kompostem nie nadającym się do użytku. Zgodnie ze wszystkimi decyzjami, pozwoleniami i tak dalej. To jest przewożone z Suwałk z Przedsiębiorstwa Gospodarowania Odpadami jako wytwór recyklingu, czyli odzysku odpadów. To może źle wyglądać dla osoby, która po prostu nie rozumie. Może być przerażające, że odpady jadą, ale po prostu tak ma być.
- mówił prezes i wyjaśniał, że kopiec musiał urosnąć.
- Około dwóch metrów trzeba nasypać taki sarkofag na zdeponowane odpady, czyli te, które były przewożone w momencie, kiedy istniało wysypisko, składowisko. Technologia jest taka, że należy warstwą dwumetrowej grubości to przesypać i na tym będą wykonywane zalesienia, posiana trawa. Ale to tak musi być
- powiedział.
Mariusz Jagłowski mówił też o kontrolach, jakie mieszkańcy sprowadzili na proces rekultywacji wysypiska.
- Pragnę powiedzieć, że to było pod kontrolą wszystkiego, co mogło nas kontrolować. Policja suwalska, sejneńska, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Białymstoku, w Suwałkach, nawet Krajowa Agencja Skarbowa nas skontrolowała, więc mieszkańcy zadbali bardzo skrupulatnie, żeby nas kontrolowało wszystko, co mogło w tym kraju. No niestety, ból jest po mojej stronie, aczkolwiek jest już końcówka. Żeby państwa uspokoić: w listopadzie przywiozłem protokół z kontroli z WiOŚ-u z Białegostoku - bez żadnych uwag, wzorowy
- podsumował prezes spółki PGK.
Pytania radnego Daniłowicza i odpowiedzi w 18:05 min. nagrania z sesji [KLIK]
Fot. Streetview z 2012 r.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie